Witajcie po długim czasie :)
Pokażemy Wam co takiego robimy co nie pozwala nam często tu zaglądać.
Jesteśmy bardzo pochłonięci niezwykłym zamówieniem, które pozwoliło nam przybliżyć się do osoby Stanisława Witkiewicza i Stylu Zakopiańskiego jakże znanemu tutaj na Podhalu .
Jest ono przepiękne i pozwala nam odkrywać to czego o sobie jeszcze nie wiedzieliśmy, czego do tej pory nie robiliśmy.
Wszystko dzięki naszej przyjaciółce, którą poznaliśmy jeszcze prowadząc Smolnikowe Klimaty, dzięki drobniuteńkiej i zawsze uśmiechniętej Agnieszce, która była u nas na Sylwestra w Górnej Chacie, pisaliśmy o niej :)
Te meble, które są niezwykle pracochłonne i wymagające wielkiej precyzji i uwagi powstają dla Jej rodziców, siostry Irenki i męża Macieja oraz Agnieszki oczywiście wraz z Jej rodzinką :)
Każdy element niezwykłej układanki tworzy się odrębnie, najpierw szkicuje, następnie wybiera się odpowiednie deski, które należy przepuścić przez strugarkę, klei się, szlifuje gotowe blaty, wyrysowuje dokładne kształty pamiętając że od tego zależy jak dana rzecz będzie wycięta.
Tutaj nie ma miejsca na błędy, wszystko musi być zrobione idealnie od początku do końca, dlatego jest to bardzo czasochłonne, bo przecież jeśli robi się w pośpiechu może się okazać że zniszczyło się wcześniej przygotowany np. jesionowy blat który jest kosztowny i szlachetny, albo element który był wycinany kilka godzin należy wycinać od początku.
Ponieważ nie mieliśmy jeszcze czasu zapoznać się ze snycerstwem, poprosiliśmy przyjaciela Piotrka o pomoc w wyrzeźbieniu ,, leluj ,, oraz ,, żmijek ,, motywów góralskich.
Piotrek przepięknie rzeźbi, we własnym domu ma meble wyrzeźbione przez siebie a ,, sosrąb ,, w Jego sypialni to przepiękne dzieło, które nie jeden góral chciałby mieć w swojej kolibie :)
Mieliśmy dużo szczęścia, bo kiedy już zupełnie opadaliśmy z sił zjawiły się dwie wspaniałe pomocniczki mama Irka i siostra Kasia :)
Dziewczyny pomogły nam wyszlifować ręcznie wszystkie wycięte serca na oparciach krzeseł, wszystkie poszczególne części krzesła a elementów było całkiem sporo, to nie wszystko bo przecież na koniec kiedy elementy były już postarzone mechanicznie trzeba było dodać ,, nieaktywne korniki ,, czyli dziureczki i spękania a finiszowo zaolejować dokładnie każdą część krzesła.
W takim towarzystwie aż chciało się pracować, tematów do rozmów było wiele a i śmiechu przy tym nie szczędziłyśmy :)
Szkoda że ten czas tak szybko minął .
Jak widać miejsca w pracowni zbrakło, prace nocne przeniosły się do domu :)
Element góralskiej wycinanki, cóż chyba już przestałam o niej marzyć, wymaga ona tyle czasu, że oszczędzę mojego Leszka, bo kocham go zbyt bardzo :)
Dlatego na stałe przeniosłam się do pracowni i podzieliliśmy się pracą, On wycinał to co ja wcześniej godzinami wyrysowywałam, podziwiałam go bo tkwił przy tych maszynach schylony godzinami i tak co dziennie bez przerwy.
Do takich drobniutkich wycinanek zakupił jak twierdził ,, prezent ,, dla mnie abym mogła obrabiać to mniejszą tzw. ,, kątówką ,,
Ale gdy trzeba było to wyszlifować oczywiście ręcznie to zastanawiałam się po jaką ,, cholerę ,, zaprojektowałam taką trudną falbaneczkę , opuszki miałam tak pozdzierane że każdą codzienną i niecodzienną czynność wykonywałam z wielkim bólem więc Leszek pożałował mnie troszkę i drugą wycinankę wyszlifował zupełnie sam
ale po co zobaczycie dalej :)
To już stół i krzesła we właściwym miejscu w Kościelisku ;)
Oczywiście jak zawsze przywiezione na miejsce naszym Defenderem, zastanawiam się jak 10 krzeseł i wielki stół ( był w częściach ) oraz półki z wycinanką pomieściły się w Landku, gdyby nie pomoc Stefka, który mimo wypoczynku dzielnie pomagał nam przy pakowaniu które trwało 3 godziny pewnie nie dalibyśmy rady.
Dodam że jak zwykle dzieci jechały z nami :)
Zakochaliśmy się w twardym drewnie, jesion jest przepiękny a najwspanialej wygląda muśnięty olejem bezbarwnym :)
Jedna z czterech szafek modrzewiowych oczywiście na niej ceramika Bolesławiec :)
To ten moment na który wolę nie patrzeć, czasem zastanawiam się jak On to robi, potrafi tak wycinać że wyrzynarka płynie jak przez masło, jak utrzymuje pędzącą maszynę w ryzach, jak dla mnie mistrzostwo świata :)
A oto i mój prezent, maszynka która działa cuda, dużą też lubię bo praca idzie znacznie szybciej lecz jest dosyć niebezpieczna jak źle się przyłoży i papier ,,odbije,, to czasem można dostać pędzącą tarczą kątówki a wtedy krew się poleje na sto procent.
Więc jak się pracuje przy takich obróbkach - wolno i ostrożnie i w okularach oczywiście :)
Tak ... , wyrysowane, wycięte, obrobione i wyszlifowane ręcznie kawałek po kawałeczku, postarzone a olejowanie niby to już nic takiego a jednak pracy przy jednej sztuce na dwie godziny :)
Postarzanie i szlifowanie razem ,, na randce w pracowni ,, :)
Aby było milej to troszkę humoru zawsze się przyda, a może to już przesilenie i kolejny etap psychozy i zmęczenia i wykończenia ??? :)
... tak do drugiej w nocy ...
by rano wstać o 7.00 i pakować Landka trzy godziny i wydoić kozy oczywiście i zarzucić je siankiem by nie padły z głodu jak nas cały dzień nie będzie :)
Tak wszystko spakowane, narzędzia maszyny, odkurzacz i dzieła oczywiście, jeszcze tylko
spakować dzieci i laptopy z ładowarkami bo zapowiada się dzień bez granic czasowych na granie o którym marzyła cała trójka od tygodnia :)
Szkoda że nie mam fotki, auto całe zapakowane, dla mnie miejsca zbrakło więc na pakę wsiadłam :)
A śniadania już nie było, czasu zbrakło na szczęście w Nowym Targu mają przepyszne i świeżuteńkie kanapki ,, bułka w ziołach a w środku mocarella, pomidorek, sałata i serek czosnkowy ,, palce lizać :)
Dzieci zjadły dopiero w Kościelisku bo niestety miewają gorsze momenty na trasie.
Piękny był ten dzionek, słoneczko, bezchmurne niebo i ciepełko ....
Montaż z widokiem na Giewont, cóż niektórzy jeżdżą do znanego kurortu jakim jest Kościelisko na wakacje, urlop... a my tak wpadamy dosyć często w innych celach
Jedna znana już Wam wycinanka a pod spodem druga :)
I laptopy się przydały, szkoda tylko że dwa ...
Amelka jest na szczęście pomysłowa i z domu zabrała swojego wymyślonego
niby to tylko książka ale jak to nam pokazała też się na niej da grać : )
Tylko jak długo można tak udawać, w końcu też chciała zagrać ,, na żywo ,,
Fajnie jak dzieci pomagają może kiedyś i one będą chciały tworzyć w drewnie... :)
Póki co do pracowni zaglądają często, budują domki z niepotrzebnych desek, próbują rzeźbić i czasem tylko szukamy narzędzi bo zapominają ich przynieść z pola.
Wydawało się nam że taka praca zajmie nam może trzy godzinki tymczasem skończyliśmy o 21.15 a na ,,obiad,, poszliśmy na Krupówki na przepyszne ciastko budyniowo karmelowe które obiecaliśmy sobie ,, wszamać,, jak poczęstowali nim nas nasi goście z Holandii.
Jednak wtedy u nas w domu, przy stole z widokiem na Tatry, w przemiłym towarzystwie smakowało bardziej wybornie niż na Krupówkach około 22.00 w towarzystwie spieszących się i ciągle zerkających na zegarek pracowników ,, koktajl baru ,, rozumiem ich całkowicie, było już późno a oni zmęczeni, tak jak my po całym ciężkim i wyczerpującym dniu.
Do finalnego efektu brakuje jeszcze tylko bramki i kawałka balustrady, właśnie wykonujemy ją aby chłopcy Agnieszki byli bezpieczni w swoim apartamencie :)
Tak teraz już widzicie dlaczego aż tak bardzo zaszaleliśmy z tą wycinanką :)
Ach chciałabym taką bardzo, mam już nawet deskę, Leszek odłożył ją na te cudo, będzie pewnie kiedyś, nie wiem kiedy ale będzie również piękna :)
Kuba zapytał mnie tuż przed skończeniem tych balustrad
,,Dlaczego robicie takie piękne rzeczy dla kogoś???,,
a ja mu na to
,,Bo jeśli robisz coś, rób to zawsze z miłością a tedy nawet jeśli nie będziesz miał już sił by to skończyć dasz radę bo wkładasz w to całe swoje serce i ta osoba odczuje to , tak jakbyś dodał w ten przedmiot jakąś nieziemską i niesamowitą moc, to przyniesie radość tej osobie,,
Tak właśnie robimy, angażujemy się w każde dzieło bez końca, czasem patrząc na innych jak robią coś aby tylko zrobić, bez przekonania, bez jakiegoś większego sensu, bez dokładności .
Ale cóż byłoby to za życie jakby tworzyć tylko po to by coś powstało.
Każda praca jeśli jest pasją jest piękna i stara się być doskonałą za każdym razem jeszcze bardziej :)
Tak jest i z nami, czasem braknie sił, czasem nie możemy się wyprostować bo plecy nas bolą, czasem ze zmęczenia w głowie się kręci a kawa nie działa.
Ale tworzyć kochamy a i mamy nadzieję że i dla siebie radę damy :)
Pozdrawiamy Was cieplutko i teraz skoro już wiecie że tyle roboty mamy wybaczycie, nasi przyjaciele, którzy czekają aż napiszemy coś o nich, o wspaniałych chwilach spędzonych razem, o kochającej rodzinie, o ciekawych nowopoznanych i tych starych gościach o tym co nas otacza, o kozach o jesieni, agroturystyce, pracach, o nadchodzącej zimie....
Napiszemy nawet jeśli będzie to później to pamiętamy i nie zapomnimy :)
Więc prosimy czekajcie i nadal zaglądajcie :)